Bóg się rodzi, moc truchleje...
chociaż na świecie i źle i gorzej się dzieje!
Gdy świat ku przepaści wciąż pędzi i pędzi,
witamy Dziecię z nadzieją, że zło to przepędzi!
Pan niebiosów obnażony,
za grzechy nasze i złem uderzony.
Jednak przychodzi do nas co roku,
ten jeden dzień widzimy w mroku.
Ogień krzepnie, blask ciemnieje,
my otwieramy swych serc wierzeje!
W ten jeden szczególny dzień przyjścia Pańskiego,
choć zwykle mało w nas miejsca dla Niego!
Ma granice Nieskończony!
Warto pamiętać na co dzień o tym!
Bo, gdy cierpliwość Jego się skończy
ze Złego już nie wyrwiemy się pnączy.
Wzgardzony, okryty chwałą,
a w ludziach wiary ciągle za mało.
Przeszedł dla nas przez piekło cierpienia,
by wskazać drogę, poruszyć sumienia!
Śmiertelny Król nad wiekami,
zapewne gorzkie łzy leje nad nami!
Za naszą ułomność, za hipokryzję!
Za grzechy dzisiejsze, wcześniejsze i przyszłe!
A słowo Ciałem się stało!
Oby w nas już na zawsze zostało!
I wtedy, gdy świeci choinka jasno,
i wtedy, gdy świąt światła zgasną!
I mieszkało między nami.
Taką refleksją dzielę się z Wami.
By to Boże narodzenie
zapewniło nam zbawienie!
Tego i sobie i Wam serdecznie życzę <3
Z cyklu: "Co mi w duszy gra", AD: 26-12-2020
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz