Zdarzyło się kiedyś, że ktoś chciał mnie poznać.
Jakiś tam malarz, nieznana mi postać.
Zaakceptowałam, bo byłam ciekawa.
A grubsza skroiła się się sprawa!
Facet, co z wierzchu zwyczajnym się zdaje,
i niby ludzki. Od ludzi niczym odstaje...
To jakiś obraz, to muza mi znana,
a słoma z butów, miast gentelman`a!
Myśląc, że mam artystyczną duszę,
dziś, żem jest nikim, przyznać wszem muszę.
Myślałam mistrza znam, co talentem,
zabrałby mi stajnię i konia z rzędem!
Zresztą, oddałabym to bez protestu,
za tajemnicę jednego gestu,
tej jednej kreski, którą rysuje,
a która sprawia, że wszystko czuję!
Dałabym stajnię i z rzędem konia,
dałabym nawet złotego słonia!
Gdybym to miała - lecz nie mam - mówię!
Dlatego skupię na na tym, co lubię!
Lubię wersować i myśli układać,
na ręce ludzi MĄDRYCH je składać.
Może rysować, malować nie umiem,
lecz wiele mogę ogarnąć rozumem :)
Talent od słomy potrafię odróżnić,
I wartościowych ludzi od próżnych.
Tak się skończyła z mistrzem przygoda,
gdy na jaw wyszła paskudna uroda.
Z cyklu: "Co mi w duszy gra". AD: 12-12-2020
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz