poniedziałek, 14 października 2019

Powyborcze refleksje,

No i stało się!
Karty rozdane, już wszystko wiadomo, co, kto, z kim. Nie wiadomo jedynie jak.
Wygrała partia, na którą głosowałam, chociaż bez entuzjazmu, jaki towarzyszył mi w 2005 i w 2015 roku. Wczoraj nie strzelałam szampanem ani też nie skakałam z radości. A to dlatego, że dla mnie akurat nie tylko nie ma "dobrej zmiany", a jest wręcz zmiana na gorsze. Cztery lata oczekiwania na to, że w końcu i dla mnie rząd coś zrobi szybko zleciały - nie doczekałam się. Dotknęły mnie podwyżki wszelakich opłat związanych z nie tylko z DG, ale w ogóle z życiem i przeżyciem; dotknęły mnie nowe przepisy i regulacje, które po pierwsze wymusiły na mnie więcej czasu poświęcanego pracy papierkowej, po drugie niczym nie rekompensowane koszty wdrażania i dostosowywania firmy do nowych wymogów. Zamiast oczekiwanej "dobrej zmiany" i uwolnienia potencjału małych firm, ułatwień i odciążeń finansowych, którymi przekonała mnie kiedyś do tej partii ś.p. prof. Zyta Gilowska, została mi nałożona na szyję pętla, która sukcesywnie, pomalutku jest zaciskana. Wszelkie "ułatwienia" dla DG to kosmetyka, żeby nie powiedzieć śmiech na sali. Wprowadzane zmiany brzmią ładnie medialnie, jednak obostrzone są tak, żeby skorzystało z nich jak najmniej uprawnionych. O szczegółach nie będę tutaj pisać, bo nie to ma być tematem mojego felietonu. Faktem jest, że kiedy mnie jest gorzej, trudno cieszyć się na dłuższą metę, że innym jest lepiej!
Bo, że ogólnie ludziom żyje się lepiej to fakt....

Logicznym zatem byłoby pytanie - czemu oddałam swój głos na PiS?

Zatem wyjaśniam:
Po pierwsze - rozważając scenę polityczną w kraju, nie znalazłam ŻADNEJ alternatywy dla obecnie rządzących. Nie ma w sejmie opozycji, nie ma innej partii, która dawałaby nadzieję realnych zmian, nie ma żadnej nowej siły, która miałaby szansę realnie wygrać i działać na moją rzecz. Nie poznałam żadnego programu, poza może utopijnym programem Konfederacji, z którym się nie zgadzam. Notorycznej nawalanki, opluwania, manipulacji czy wręcz kłamstw na temat rzeczywistości sfrustrowanych ludzi z podłym, komunistycznym rodowodem nie tylko nie można nazwać programem ale taką działalność należy piętnować i nie dopuszczać tych ludzi do decydowania o moim życiu. Dokładając do tego pogardę dla zwykłych ludzi, lekceważenie, szereg inwektyw, wypowiadanych pod moim adresem ustami wątpliwej reputacji polityków i popierających ich celebrytów - naprawdę nie miałabym dla siebie szacunku, gdybym chociażby rozważyła ewentualność zmarnowania mojego głosu.
Po drugie, w związku z powyższym - jedyną ewentualnością było oddanie głosu nieważnego lub zbojkotowanie wyborów.. Znając ordynację wyborczą, byłoby to jednakże równoznaczne z poparciem tych, których poprzeć nie zamierzałam. Dlatego zdecydowałam się oddać głos zgodnie z moim sumieniem - czyli "na człowieka", nie na partię. Na chłopaka, który działa lokalnie, w moim mieście, robi bardzo dużo dobrej roboty dla naszego lokalnego społeczeństwa i ten głos po prostu mu się należał. A że był kandydatem PiS-u, to już jego sprawa. Być może, gdyby w innych ugrupowaniach znalazł się ktoś równie pracowity, rozważyłabym i taką opcję. Niestety, nie znalazłam takiego na innych listach.
Po trzecie - nawet jeśli nie do końca zgadzam się z programem gospodarczym PiS-u, muszę przyznać, że jest to partia, która spełnia swoje obietnice. Co prawda do mnie dobre zmiany jeszcze nie dotarły, ale faktem jest, że coraz większa liczba ludzi może odczuć poprawę, również w DG. Od takiej partii, jako jedynej na polskiej scenie politycznej mogę oczekiwać, że w końcu i dla mnie coś się znajdzie. Obserwuję te "ułatwienia" i widzę, że jednak zataczają coraz większe kręgi (np. mały ZUS, mały ZUS od dochodu, ale z warunkiem granicy przychodu - następnym krokiem może będzie ZUS tylko od dochodu, co wreszcie i mnie obejmie). Tak sobie to wszystko poukładałam i zdecydowałam się dać kolejną szansę.
Po czwarte - są rzeczy inne niż gospodarka, które są dla mnie równie ważne, a może i ważniejsze. Zamykają się w słowach Bóg-Honor-Ojczyzna i nie są dla mnie tylko pustymi hasłami. Chociaż, podobnie, jak w gospodarce nie wszystko mi się podoba, to jednak na mój głos zasługują ludzie, którzy bronią nasze dzieci przez demoniczną ideologią gender, bronią nas przed napływem niechcianych gości, bronią interesów Polski w Jewrokołchozie, szanują moje wartości i zapewniają mnie i mojej rodzinie względny spokój, bezpieczeństwo, ład i porządek. Ani przez sekundę w trakcie rządów tej partii nie czułam, że zagrożona jest moja wolność, że łamana jest konstytucja, że zagrożona jest demokracja. Manipulacje Totalnych mnie nie obchodzą, mam zbyt duże rozeznanie w tym, "co się, panie dzieje w polityce"....  Wręcz uważam, że brak zdecydowanych zmian w sądach, urzędach, wojsku, policji, uczelniach jest na minus tego rządu. Odsunięcie od władzy komunistycznych i postkomunistycznych, ubecko-sbckich pozostałaości to priorytet i gwarancja elementarnej sprawiedliwości społecznej. W tej kwestii absolutnie zgadzam się z tą partią i oczekuję  bardziej radykalnych działań.
Po piąte w końcu - wybrałam i biorę za to mentalną odpowiedzialność. Demokrację uważam za czynną wtedy, kiedy mam prawo głosu i mam prawo rozliczyć ten głos. Nie można rozliczać kogoś, kogo się nie wybrało, nie można wymagać działania od kogoś, komu się tego nie zleciło, dlatego pilnie będę patrzeć rządowi na ręce i pisać o wszystkim, co zrobi źle - jak do tej pory.

Reasumując - z moim głosem czy bez, kolejne 4 lata też by przeminęły. Wybrałam szansę na poprawę od braku takiej szansy, względne bezpieczeństwo i spokój zamiast totalnego wariactwa poprawności politycznej, ludzi, którzy mnie szanują zamiast tych, dla których jestem "mszczącym się potomkiem chłopa pańszczyźnianego".

Zamiast beznadziei wybrałam nadzieję, że dobrze to sobie wszystko skalkulowałam.
A jak będzie?
Zobaczymy!

Z cyklu "Felietony" AD: 14-10-2019

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz