Dzień Taty!
Dla nas, Dzieci PRL-u to nowość, bo takowego się nie obchodziło. Z tą nowością akurat się zgadzam - no bo, jak równouprawnienie, to równouprawnienie! ;) Chociaż u mnie takie przekonanie wynika z czegoś innego.
W "naszych czasach" Dzień Kobiet, Dzień Matki, Dzień Dziecka obchodziło się zapewne w celu wyrażenia szacunku dla kobiety, jako "płci pięknej", kruchej istoty i trudu jej macierzyństwa... Dzień Dziecka do tej pory jest obchodzony ku radości życia, dzieciństwa, młodości... Nie chcę teraz sięgać do korzeni, ale tak to odbierałam - mężczyźni, jako "płeć brzydka" i w ogóle silniejsza, mocniejsza chyba sami wiedzieli, że nie ma co dyskutować z naszą (kobiet) rolą w życiu i sami chętnie czcili nasze dni :) Niejeden też, złamanym goździkiem, liczył na rozgrzeszenie za zbyt późny powrót do domu, czy za kilka kieliszków wypitych za dużo w pracy, lub z kolegami... ;) To na Dzień Kobiet :D
Nie czarujmy się - tak było! :D Jakoś Mężczyźni nie mieli z tym problemów. Tym bardziej, że takie święto zwykle dla nich kończyło się pomyślnie :D
Dzień Matki był szanowany szczególnie! Tak naprawdę to był dzień dla dziecka, żeby wyrazić swój szacunek dla matki, za jej trud i codzienne zmagania...
Ja akurat jestem przykładem na to, że Dzień Ojca jest potrzebny dokładnie tak samo, jak Dzień Matki!
Mój Tatko musiał przejąć WSZYSTKIE obowiązki w rodzinie - wychowanie dzieci, opieka nad chorą żoną (kto czytał moje posty wcześniej ten wie, że moja Mama była chora na SM)
To Tatko chodził na wywiadówki, odprowadzał nas do przedszkola, zabierał nas na zakładowe "choinki" z czasem postępów choroby Mamy też prał, czesał. Pamiętam, jak Mama wściekała się o źle zawiązaną kokardę, o źle założony fartuszek... Tatko robił, co mógł, ale w sprawach "dziecięcych" był niezdarny <3 <3 <3
A jednocześnie:
To On nauczył mnie radzić sobie w życiu, praktycznie w każdym momencie mojego życia. Bo szybko musiałam dorosnąć - Mama była chora i musiałam zająć się Siostrą, ale Tatko tak umiał to poprowadzić, że i Bąblem (8 lat młodszą Siostrą) nauczyłam się opiekować. Od dziecka był moją podporą <3 Uczył mnie życia, a kiedy dorosłam i chciałam, żeby sobie odpoczął On wziął i umarł! Miał tylko 52 lata. Robiłam WSZYSTKO, z szamanami włącznie, żeby Mu pomóc!!!
A On wziął i umarł! Na raka trzustki...
Na moich rękach!
Wziął trzy głębokie oddechy i odszedł!
Już nigdy nic nie było dobrze!!!
Już nigdy nic nie było takie samo!
Nauczył mnie twardego życia!
Czasem polegam na tym froncie, myślę, że i On polegał nie raz!
Ale podnoszę się...
Tego mnie nauczył...
Czy powinien być świętowany Dzień Ojca?
Po tysiąckroć TAK!!!
Tatuś - Kocham i zawsze będę! Nie ma dnia, żebym o Tobie nie myślała, nawet wtedy, gdy tak bardzo wkurzaliśmy się na siebie!!!
Wszystko bym oddała, żeby móc chociaż raz jeszcze z Tobą się zobaczyć!
Na zdjęciu: "Choinka" jeszcze z czasów Dieda Maroza... Ja to ta z krzywą kokardą (nigdy nie ulegałam propagandzie ;) ) Mój Tatko - ten obok Dziada z Gwiazdą i mój brat w centrum - ten z białym kołnierzykiem :)
Z cyklu: "Co mi w duszy gra", AD.: 23-06-2022
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz